wtorek, 25 października 2011

Trzy morza cz. IV i ostatnia.

m/s "Oksywie" w Bejrucie. Z portu krótki wypad na wycieczkę do ruin Baalbek ok 86 km od Bejrutu. Taki tamtejszy Akropol. W Bejrucie niezwykła łatwość "robienia interesu"; nawet po polsku można się porozumieć ! Spotyka się nawet osobników płci męskiej z blond włosami. Czyżby to ślad po przejściu Armii Andersa ? Zakupy robimy oczywiście na miarę naszych kieszeni. Pamiętam, że niemal co krok można się napić orzeźwiającego koktajlu owocowego z lodem składającego się z soku z marchwi, cytryny, banana, pomarańczy, grape fruit-u robionych na zamówienie. Cukru w tym komponencie w naszym pojęciu się nie używa. Każde takie stoisko ma malutka prasę, wkłada się trzcinę cukrową i taki płynny cukier wraz w ww owocami... Pycha. Można mieć zastrzeżenia co do higieny przyrządzania i podawania, ale to są wymagania Europejczyka. Z Bejrutu płyniemy do Azjatyckiej części Turcji Iskenderunu. Krajobraz wydaje się pustynny, bez zieleni na wzgórzach w kolorze brunatnym okalających port. Krótki postój; nawet nikt nie schodził ze statku. Płyniemy do Pireusu w Grecji. Nieco dłuższy postój pozwalający na wycieczkę do pobliskich Aten. Zwiedzanie Akropolu. Tak się złożyło, że na ten wypad wybrała się część załogi nie władająca językiem angielskim, więc służyłem za tłumacza... Wśród marynarzy - nie bez powodu - Grecy w każdym porcie od razu mieli namiary na swoich ziomków i zawsze jakieś tam sprawy załatwiali. Jak się spotykali z ziomkami, to spontanicznie i radośnie witali sie ze sobą. To spostrzeżenie z uwagi na to, że pewna ilość Greków pracowała we flocie polskiej. Osobiście w każdej z moich podróży unikałem kontaktu z Polakami. Następnym portem Odessa. Onegdaj byłem w ZSRR również na wycieczce droga lotniczą w Soczi a po drodze w Moskwie, ale o tym osobnym postem. W Odessie rozładunek 800 ton pomarańcz, które były ekspediowane do wówczas nowo powstających miast zamieszkałych głównie przez młodych. Odessa zapewne wówczas, w ZSRR jak i teraz rządzi się zupełnie innymi prawami i zwyczajami...
Po Odessie następnym portem (jakby macierzystym, bo najbliżej Polski) Braila w Rumunii. Tam nasza załoga balowała ku widocznemu przerażeniu Rumunów w karbach reżimu Ceausescu. Jedyny port, gdzie stać nas było na pewne odreagowanie od codzienności pobytu na statku w oderwaniu od rodziny, od Kraju. W porównaniu do dzisiejszej rzeczywistości i tamtejszej Europy Zachodniej siermiężnego, przytłoczonego ale przede wszystkim mojej Ojczyzny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz