wtorek, 27 września 2011

Taksówkarz

Moja taksówka nr boczny Sopot 306, Peugeot 404, silnik benzynowy. Takówkowałem bodaj 3 lata. W tamtych czasach jeżdziło się na okrągło, niemal natychmiast po wyjeżdzie z pod domu. Bardzo rzadko stawałem na postojach; raz że klientów nie brakowało, dwa by nie prowadzić rozmów z taksówkarzami, bo temat był jednakowy: narzekanie na wszystko, że to się prawie nie opłaca itd. Pasażerowie oczywiście różni- z reguły nie zabierałem nietrzeżwych. Praca wcale nie taka lekka, ale miałem dowolny czas do dyspozycji, który raczej spędzałem przy naprawach silników. Jak zabrakło pieniędzy po prostu wsiadałem w taxi i natychmiast były. W czasie naprawy jednego z samochodów VW zjechałem naprawionym egzemplarzem z kanału. Po ujechaniu kilkunastu metrów poczułem zapach benzyny. Okazało się, że obluzował się przewód doprowadzający paliwo ze zbiornika do silnika. Szybko, na resztkach benzyny w gażniku wjechałem z powrotem na kanał, przewód zamocowałem. Ręka oczywiście oblana benzyną. Tak zjechałem z kanału i zacząłem nakładać deski. Jedna z nich zaczepiła o tzw kablówkę, wpadła do kanału w którym się znajdowałem. Nastąpił wybuch par benzyny (było to latem) i uległem poparzeniu twarzy, rąk. Pogotowie, Szpital Morski w Gdyni- Orłowie. Miałem już tzw trójkąt śmierci (usta, broda) ale mnie pięknie wyleczono tak, wkrótce nie było śladu. Piszę o tym, bo zdarzyło mi się też topić w rejsie statku s/s Tobruk, na Morzu Śródziemnym w drodze do kraju z Indii o czym w jednym z następnych postów. Był to czas zbliżającego rozstania się z Wybrzeżem- konkretniej z Sopotem na zawsze. Syn po maturze, zdał na studia a ja zostawiłem dorobek (piękne mieszkanie w centrum Sopot, wykupione na nazwisko żony) bodaj
najpiękniejszej części mojego życia. Odjechałem wspomnianym Peugeotem 404 zabierając mniej wartościowe przedmioty codziennego użytku i rzeczy osobiste. Do następnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz