wtorek, 13 września 2011

Fiński epizod cz. IV

m/s Maltesholm zawinął do Houston. Tam wycieczka do centrum sterowania lotami kosmicznymi NASA. Jak wiadomo, start rakiet, promów odbywa się z przylądka Canaveral. Centrum świetnie przygotowane, wiele osób zwiedzających. Rożnego rodzaju pamiątki. Na eksponatach wszedzie napisy "no touch" . Wrażenie pobytu na sali Centrum znanej z przekazów TV, możliwość wglądu w kapsułę lądownika niesamowita. Kolor kapsuły- brudna szarość z przegrzania powłoki przy wejściu w atmosferę ziemi. Replika pojazdu księżycowego niezwykle ciekawa. W tamtych czasach ((PRL-u) oglądaliśmy przekazy za pośrednictwem naziemnych przekażników z Bornholm lub przez Katowice. Filmy zagraniczne - głównie radzieckie- miały tłumaczenie tekstów napisami u dołu obrazu. Hitami była "Niewolnica Isaura" czy też "Powrót do Edenu" jako przykłady "złego" Zachodu. Te napisy zapewne sprawiły, że tamto pokolenie biegle czyta...
Warto wspomnieć, że opisywany rejs odbył się w 1974 roku, a więc 37 lat temu, stąd opis tak syntetyczny. Nawał obowiązków zawodowych, szczególnie w porcie nie pozwalał mi na zwiedzanie w potocznym tego znaczeniu. Po Houston porty: Galveston, Nowy Orlean i ponownie na Florydzie, ale tym razem zawinęliśmy do Tampa. Następny port Felixstowe w U.K. (to taki port kontenerowy Londynu). W Londynie byłem kilkakrotnie innym fińskim statkiem m/s Finnfighter. Cumowaliśmy przy nabrzeżu Milwall tuż przy sławnym moście Tower Bridge. Po Felixtowe m/s Maltesholm zawinął d Oslo. Stamtąd niespodziewanie Umea - szwedzki port na Bałtyku i ponownie Helsinki. Tak w telegraficznym skrócie przebiegł mój najpiękniejszy i ostatni rejs morski.
Po powrocie do Polski czekała mnie przykra niespodzianka bo w międzyczasie nie dostałem przyrzeczonego urlopu bezpłatnego w Stoczni Gdańskiej im. Lenina. Niemal natychmiast zostałem przyjęty do pracy w Instytucie Morskim w Gdańsku co rozpoczyna - jak się okazało - w miarę stabilny, ciekawy ale nisko płatny pobyt na lądzie. Do następnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz