piątek, 19 sierpnia 2011

Fiński epizod cz.III

Z Miami, po kilkugodzinnym postoju m/s Maltesholm wyrusza do Veracruz w Meksyku. Bajecznie ciepło. Miasto piękne; kolorowo, nieco hałaśliwie. Choć zwykły dzień pracy to tak, jakby odbywał się karnawał. Główna ulica to rząd kafejek, barów jeden koło drugiego. Z każdego dobiega inna, głośna muzyka z oddali tworząc wrażenie kakafonii. Nikomu to nie przeszkadza- wręcz przeciwnie, nastrój pogodny. Zwróciłem uwagę na mnóstwo poobijanych samochodów. Wyjaśniło się to na skrzyżowaniu, na postoju na światłach. Stoi taki facet - oczywiście dużo amerykańskich marek, przeważnie kabriolety - oczekując na zielone światło. Z tyłu uderza go lekko następny. Obraca się wściekły, co się dzieje i widzi znajomka. Pozdrawiają się, uśmiechają: kierowcy, pasażerowie cieszą się jak dzieci ze spotkania się... Tak więc jak narzekamy, że sprowadzamy używane samochody, to tam nie widziałem samochodu innej klasy jak szrot. Benzyna zapewne tania, co krok to jakiś komis jako tako wyprowadzonych ze stłuczek samochodów. Nie byłem w żadnej kafejce. Hałas ulicy, muzyki po prostu nie sprzyjał wypoczynkowi w ten sposób. Następny port Houston znany z ośrodka sterowania lotami kosmicznymi, w którym a jakże- byłem ale to następnym postem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz