niedziela, 6 maja 2012

Moje dyplomy

Zmobilizowałem się do przejrzenia moich dyplomów za różne osiągniecia w krótkofalarstwie. Jest ich 163 w tym głownie za udział w zawodach. Mam licencję od 1957 r . Do 1973 r jako SP2LV pracując z Sopotu, a od 1997 r. SP6LV z Ziębic. Do dziś biorę udział w zawodach niemal w każdy weekend na pasmach KF. Pewien obraz mojej aktywności daje kliknięcie mojego znaku na forum eQSL.cc. Obecnie z racji swoich lat i pewnych dolegliwości chorobowych zmuszony jestem ograniczyć czas uczestnictwa w zawodach; nie zarywam już nocy, sygnałów zmęczenia nie mogę lekceważyć i wyłączam radiostację. Wspaniałe
  i wzruszające są chwile, w których mój 2,5 letni wnuk siada mi na kolanach z ogromnym zainteresowaniem słucha i patrzy. Pozwalam mu nawet na kliknięcie enter i naciśniecie klucza.
Wiele lat temu gościł u mnie kolega: świetny operator, znakomity technicznie. Pytałem go, dlaczego nie bierze udziału w zawodach krótkofalarskich. Odpowiedział, że nie ma potrzeby, bo on i tak wie, że jest najlepszym... Wytłumaczyłem, że może tak być, ale chodzi głównie o to, by podkreślić, że jesteśmy, że żyjemy, że znany, wyjątkowy dwu literowy znak pojawia się jeszcze w eterze. 
Nieco na temat towarzyszących mi po przeprowadzce do Ziębic zwierzaków.  Pierwszych 50 lat mojego życia w moich rodziców, a później moim nie było psa, kota. Po przeprowadzce z Wybrzeża do Ziębic niemal mini ZOO, bo warunki wspaniałe. Pies i kot obowiązkowo. Nadto kozy, kury, nutrie, jeden królik, jeden baran i jedna świnka. Kur się nie biło- same spadały ze starości z grzędy. Przywiązanie do psa i kota, zwierząt tak duże, że moje następne 50  w pewnym sensie można określić w czasie posiadaniem psów: Suni, Amisa który szczekał do nieba jak biły pioruny, Reksia który panicznie bał się burzy. Gromka (na zdjęciu), który nie chodził po schodach. Z Reksiem i Gromkiem regularnie z racji huku petard spędzaliśmy przez lata każdego Sylwestra. W sumie ile z tym było kłopotów ale i radości. Samo życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz